Autor: Krzysztof Oppenheim Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Pomoc dla frankowiczów. Trzy sprawdzone metody, jak wygrać z bankiem
Podobnie jak frankowicz ma prawo domagać się zwrotu świadczeń wraz z odsetkami tak samo bank wnosząc pozew o zwrot kapitału żąda odsetek od dnia złożenia pozwu. Oznacza to, że frankowicz oprócz kapitału będzie musiał zapłacić też odsetki za okres dwóch, trzech lub więcej lat. A mogą być to kwoty spore.
Jeżeli zakładamy najbardziej prawdopodobne rozwiązania, to wynikiem procesu powierzonego specjalistom będzie wygrana frankowicza. O tym kiedy i kto wygrał z bankiem frankowicze mogą dowiedzieć się również na naszym stale aktualizowanym blogu. Blog jest aktualizowany o wygrane sprawy dla poszczególnych banków. Ciągle ich przybywa.
8 sierpnia 2019, 20:43. Kolejny przypadek frankowicza, który wygrał z bankiem. Sąd Okręgowy w Olsztynie przyznał rację klientce Santander Banku ws. kredytu indeksowanego kursem franka szwajcarskiego. Zgodnie z prawomocnym wyrokiem bank ma zwrócić kobiecie ponad 42 tys. zł pobranego nienależnego świadczenia.
Jak widać na powyższym przykładzie można wygrać z bankiem można wygrać, trzeba jednak się do tego właściwie przygotować oraz w odpowiednim momencie skorzystać z pomocy prawnika. Należy jednak pamiętać, że każdą korespondencję należy odbierać i dokładnie analizować.
nonton fifty shades of darker full movie sub indo narashika. Jak przygotować się do rozprawy sądowej? To jedno z najczęściej zadawanych nam przez Klientów pytań. W pierwszym nagraniu opublikowanym na kanale YouTube naszej Kancelarii, przygotowanym przez adw. Bartosza Czupajło oraz adw. Martę Sochaczewską, omówiliśmy wszystkie najistotniejsze aspekty związane z przesłuchaniem strony powodowej w sprawie frankowej – począwszy od kwestii organizacyjnych, po kwestie merytoryczne. Choć linia orzecznicza w sprawach kredytów frankowych coraz bardziej się krystalizuje, a wyroki dotyczące frankowiczów są z reguły dla nich korzystne, to i tak rozprawa sądowa zazwyczaj wywołuje pewne obawy u kredytobiorców, którzy zostali wezwani do sądu celem przesłuchania. Stresu, który jest nieodłącznym elementem praktyki sądowej, nie da się zupełnie wyeliminować, jednak z całą pewnością można go ograniczyć. Mamy nadzieję, że przygotowany materiał rozwieje wiele wątpliwości i obaw, które pojawiają się przed rozprawą. Oczywiście powinien on pełnić w praktyce jedynie uzupełnienie w ramach przygotowania do przesłuchania. Czy da się uniknąć wezwania do sądu? W pierwszej kolejności uwagę należy skierować na fakt, iż przesłuchanie kredytobiorców nie jest elementem koniecznym dla przeprowadzenia rozprawy sądowej i jej zakończenia. Sąd ma prawo, lecz nie obowiązek, wezwać kredytobiorców na rozprawę, a następnie ich przesłuchać. Najczęściej jednak sądy decydują się na przeprowadzenie dowodu z przesłuchania powodów i wydają zarządzenie o wezwaniu ich na rozprawę. Należy mieć na uwadze również obecną sytuację epidemiologiczną. Z tego powodu duża część rozpraw sądowych odbywa się online. W takiej sytuacji, w wezwaniu na rozprawę, oprócz wskazania daty i godziny jej przeprowadzenia, powinien znaleźć się link umożliwiający połączenie się z sądem na rozprawę zdalną. Pomimo, iż rozprawy sądowe wyznaczane są na konkretną godzinę, nie należy stresować się także tym, gdy czas oczekiwania na daną rozprawę zostanie wydłużony ze względu na opóźnienia. Co powinienem zabrać ze sobą do sądu? W początkowej fazie każdego przesłuchania sąd zapyta o imię i nazwisko oraz poprosi o pokazanie dowodu osobistego, toteż należy pamiętać aby mieć go przy sobie. Poza wskazanym dokumentem do sądu nie musimy zabierać niczego innego, gdyż wszystkie dokumenty istotne dla rozpoznania konkretnej sprawy zostały złożone do sądu wraz z pozwem, a także ewentualnie innymi pismami procesowymi. Kiedy mogę oczekiwać wyznaczenia rozprawy? Czy rozprawa zawsze się odbędzie? Sąd ma możliwość wyznaczenia rozprawy sądowej po skierowaniu przez bank do sądu odpowiedzi na pozew kredytobiorców. Jednakże, jak powszechnie wiadomo, XXVIII Wydział Cywilny Sądu Okręgowego w Warszawie, który jest przeznaczony do rozpoznawania spraw frankowych, jest niezwykle obciążony i wobec tego, jeżeli nasza sprawa będzie rozstrzygana właśnie w tym wydziale, należy uzbroić się w cierpliwość. Co ważne, sąd może wyznaczyć termin rozprawy także w późniejszej fazie postępowania. Obecnie sądy wyznaczają rozprawy nawet do grudnia 2023 r. O co mogą mnie zapytać w sądzie? Tak jak każda sprawa przed sądem jest rozpoznawana indywidualnie, tak również w sprawach dotyczących kredytów frankowych nie można z całą pewnością stwierdzić, iż sąd albo druga strona, zadadzą kredytobiorcom konkretne pytania. Jednakże, odnosząc się do specyfiki wskazanych postępowań, można wyodrębnić pewien schemat pytań, które padają na rozprawie frankowej. Uwagę należy zwrócić również na fakt, iż w Kodeksie postępowania cywilnego nie została określona kolejność zadawania pytań osobom słuchanym. Z praktyki sądowej jednak wynika, że w pierwszej kolejności przesłuchuje powodów sąd, a następnie pierwszeństwo zadawania pytań ma pełnomocnik osoby słuchanej. Należy pamiętać, iż sąd ma świadomość upływu czasu od chwili podpisania umowy kredytowej i tego, że nie wszystkie okoliczności mogły zostać zapamiętane przez kredytobiorców. Wobec powyższego nie należy się przejmować tym, iż nie będziemy potrafili odpowiedzieć na niektóre pytania właśnie z uwagi na upływ czasu. Co więcej, niezależnie od tego, kto zadał pytanie, z odpowiedzią należy zwrócić się do sądu. Przygotowując się do rozprawy warto zanotować sobie dla ułatwienia okoliczności, o których chcemy opowiedzieć przed sądem. Pamiętać jednak należy, że ze sporządzonych notatek nie będziemy mogli korzystać w trakcie rozprawy. I – o co może zapytać mnie sąd? Przesłuchanie kredytobiorców rozpoczyna się od pytania sądu o dane osobowe oraz wykonywany zawód
Czyli co nowego słychać w sprawach frankowiczów. Poniżej prezentujemy podsumowanie ostatniego kwartału w sprawach prowadzonych przez naszą Kancelarię. Czy dalej warto iść do sądu, skoro banki tłumnie ruszyły pozywać swoich klientów? „W” jak wygrane Frankowiczów Nie byłoby pozwów banków bez wygranych Frankowiczów. Obecnie ponad 98% prowadzonych spraw kończy się całkowitym unieważnieniem umowy z bankiem. O takich danych kredytobiorcy mogli jeszcze kilka lat temu jedynie pomarzyć. Sprawy najczęściej kończą się unieważnieniem całej umowy, a nie poszczególnych klauzul. W ostatnim kwartale klienci Kancelarii SOBOTA JACHIRA wygrywali średnio codziennie. Efekt? Wykreślenie hipoteki, często odzyskanie z banku kwoty nadpłaconego kapitału. Regularne wygrane Frankowiczów z bankami stały się faktem. „E” jak egzekwowanie wyroków Nie sztuką jest wygrać z bankiem, ale wyegzekwować wyrok do końca. Ku zaskoczeniu wielu, banki regularnie wyroków dobrowolnie wykonywać nie chcą. Skutkiem takich działań jest częste kierowanie spraw do komorników sądowych. Ostatni kwartał przebiegał zatem pod znakiem licznych egzekucji i wezwań do banków, w celu doprowadzenia do wykonania wyroku w całości. Mowa oczywiście o wyrokach prawomocnych i wykonalnych. Skutek? Udało nam się doprowadzić do wykonania wszystkich wyroków, które zakończyły ostatecznie sprawy naszych klientów. „U” jak ugody Promowane przez banki ugody okazywały się zwykle jedynie zgrabnym zabiegiem marketingowym. O ile większość Frankowiczów chętnie przystępowała do mediacji, to mniej więcej tyle samo na końcu było mocno rozczarowanych. Największym problemem dotychczasowych propozycji ugodowych była znacznie mniejsza korzyść do uzyskania niż w sądzie (z reguły ok. 70% mniej), oprocentowanie oparte o stawkę WIBOR, całkowite zrzeczenie się roszczeń i brak odzyskania środków w postaci przelewu z banku. Skutek był dość oczywisty, Frankowicze nie chcieli popełnić drugi raz takiego samego błędu. Kierują się oni zatem z jeszcze większą determinacją do sądów. „P” jak pozwy banków o korzystanie z kapitału Ci z Państwa, którzy z bankiem mierzą się w sądzie, pewnie otrzymali już taki pozew. Jeśli dalej go nie ma, można być spokojnym o nadchodzące awizo. W zespole naszej Kancelarii czekaliśmy na nie z niecierpliwością, wreszcie nadeszła szansa na weryfikację naszego braku obaw o to, jak takie sprawy będą się kończyć. Moment ten nadszedł szybciej niż myśleliśmy, bowiem od stycznia wpłynęło ich do nas ponad tysiąc. Równie szybko jednak w tym wypadku udało nam się uzyskać pierwsze przełomowe wyroki sądów, w których po pierwszej rozprawie doszło do oddalenia powództw banków w całości. Sądy podzieliły nasze stanowisko, roszczenie banku o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału wobec konsumenta jest bezzasadne. „S” jak sprawiedliwość Tak, jak nie byłoby pozwów banków przeciwko kredytobiorcom, gdyby nie unieważnienia umów, tak samo nie byłoby wygranych Frankowiczów, jeśli banki przestrzegałyby prawa na etapie zawierania umów z klientami. Przypomnijmy raz jeszcze, żaden kredytobiorca nie otrzymał na początku franków szwajcarskich. Większość kredytów nie była powiązana kursem rynkowym franka, tylko kursem ustalanym przez bank. Klient nie miał w tym zakresie nic do powiedzenia. Wartość do oddania na drugi dzień była dużo wyższa, pomimo, że frank kosztował tyle samo. „Było trzeba brać kredyt w walucie, w której się zarabia”? Otóż właśnie tak było. Frankowicze otrzymywali takie same złotówki, jak pozostali. Jeśli zatem aspirujemy do standardów prawa charakterystycznych dla państw europejskich, które ten problem rozwiązały znacznie szybciej, nie bójmy się skorzystać z drogi sądowej. Jej efektem ma być w końcu nie tylko naprawienie błędu z przeszłości i wymierzenie sprawiedliwości, ale również uniemożliwienie jego powielenia w kolejnych toksycznych produktach banków. W tym względzie na szczęście sądy rozstrzygają sprawy już bez takich wątpliwości. Jędrzej Jachira,wspólnik w Kancelarii PrawnejSOBOTA JACHIRAbezpłatna analiza umów:biuro@ 71 737 37 22 Polityka (3359) z dnia Poradnik frankowicza; s. 51
Moje działania w zakresie pomocy dla frankowiczów zacząłem od opracowania trzech metod prowadzenia sporu. Dotyczyło to oczywiście tych kredytobiorców, którzy zdecydowali się podjąć walkę z bankiem lub zostali do tego zmuszeni ze względu na niemożność spłaty wysokich rat toksycznego kredytu. Prawnicy kontra antywindykatorzy. Świetnie można różnicę w działaniu i podejściu tychże rozpoznać, na przykładzie prowadzenia spraw frankowiczów. Na tej podstawie sami będą mogli Państwo ocenić, która forma pomocy wydaje się bardziej przekonująca. Czytaj też:Oppenheim o upadłości konsumenckiej: Jak łatwo wpaść w pętlę kredytową Wróćmy zatem na chwilę do stycznia 2015 roku. Wiadomo: „Czarny Czwartek”, skok franka w górę - momentami do 5 zł. Katastrofa dla setek tysięcy Polaków i ich rodzin, którzy niegdyś na takowy kredyt się zdecydowali. Pierwsza reakcja, nie tylko zresztą frankowiczów: szok i niedowierzanie. Ważne jest jednak, co działo się potem. Frankowicze jako zwierzyna łowna Gdzie ktoś traci, inny zyskuje. Frankowicze znaleźli się w potrzasku, uwięzieni przez toksyczny kredyt i z tej niewoli nijak nie mogli się wyzwolić. W bardzo wielu przypadkach kwota kredytu znacząco przewyższała wartość nieruchomości, a raty przerosły ich możliwości płatności. Przypomnijmy tylko, że rzecz dzieje się na początku 2015 roku, wtedy nie istniała jeszcze antywindykacja. Do pomocy poszkodowanym dziarsko ruszyli prawnicy. Nie była to wtedy liczna grupa. Konkretnie: w pierwszym okresie po „Czarnym Czwartku” było to ledwie kilka kancelarii. Dość szybko prawnicy ci stali się rozpoznawalni, czasem przypinano im wręcz miano bohaterów, którzy mężnie stawili czoło niedobrym bankom. Z perspektywy czasu widać, że niespecjalnie zasłużyli na gloryfikowanie ich zasług, bowiem niemal wszystkie prowadzone przez nich spory w okresie 2015-2018, kończyły się zwycięstwem kredytodawcy. Ale wygranym wszak była także kancelaria prawna: frankowicz za prowadzenie sprawy musiał suto zapłacić swojemu pełnomocnikowi. Mimo faktu, iż przegrana batalia w sądzie, okazywała się często społecznym wyrokiem śmierci dla rodziny kredytobiorcy. Czytaj też:Czy udzielanie kredytów frankowych było „moralne”? Są dokumenty, które temu przeczą Antywindykatorzy wchodzą do gry Od 2016 roku możemy mówić o początkach w Polsce fachowej usługi w zakresie antywindykacji. W moim przypadku wejście w tę dziedzinę nastąpiło w połowie 2016 roku. Jedną z usług, jaką wprowadziłem w mojej Kancelarii była właśnie pomoc frankowiczom. W tym miejscu przypomnę fragment mojej rozmowy (z tego okresu), którą odbyłem z niekwestionowaną gwiazdą palestry, właśnie ze specem od sporów frankowych. Pozwolę sobie ukryć tożsamość tejże osoby. Moje pytanie brzmiało tak: czy frankowicz, który chce wejść w spór z bankiem, może zaprzestać spłacać raty? Wedle mojego rozmówcy, było to bardzo niebezpieczne, bowiem sąd mógłby uznać taką osobę za cwaniaka, który chce się wykpić ze spłaty zobowiązania. Pomyślałem sobie wtedy: człowieku, jak ty mało rozumiesz! Jak mało interesujesz się swoimi klientami, dając im takie rady! Przecież większość ludzi, którzy w panice szukają pomocy prawnej, nie stać na spłatę rat! A ty im”radzisz”, aby zobowiązanie regulowali i jeszcze tobie zapłacili stawkę 20 tys. zł + VAT. Czyli łącznie prawie 25 tys. zł! A co powiesz takiemu klientowi, którego namówisz na proces (może bardziej: naciągniesz), a potem sprawę w sądzie przerżniesz z kretesem? Pewnie tak będziesz go pocieszał: przykro mi, przegraliśmy, ale racja była po naszej stronie. Czytaj też:Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Toniesz w długach? Zmień „twarz” to przestaną cię nękać Cyryl i jego trzy metody Moje działania w zakresie pomocy dla frankowiczów zacząłem od opracowania trzech metod prowadzenia sporu. Dotyczyło to oczywiście tych kredytobiorców, którzy zdecydowali się podjąć walkę z bankiem lub zostali do tego zmuszeni ze względu na niemożność spłaty wysokich rat toksycznego kredytu. Poniżej krótki opis tych trzech form walki. Zostały one po raz pierwszy opisane przeze mnie pod koniec 2016 roku. Metoda nr 1. Styl klasyczny Jest to forma sporu opisana powyżej, czyli pozwij bank i płać dalej raty. W niektórych sytuacjach miało to sens, konkretnie – kiedy dana osoba nie mogła sobie pozwolić, aby pozbawiono ją możliwości kredytowania się. Mowa np. o dobrze prosperujących przedsiębiorcach, którzy w swojej działalności muszą co pewien czas sięgnąć po bankowy kredyt. A było by to niemożliwe, gdyby bank „frankowy” wpisał taką osobę do BIK-u jako niesolidnego dłużnika. Osoby, które decydowały się na taki spór musiały liczyć się nie tylko z kosztami procesu (wynagrodzenie pełnomocnika oraz opłaty sądowe), ale także z tzw. kosztami zastępstwa procesowego, które musi uiścić przegrana strona. Krótko mówiąc: musieli zaryzykować kwotę ok. 50 tys. zł, bo taki mniej więcej był koszt przegranej sprawy. Oprócz tego trzeba normalnie spłacać kredyt. Tę wersję można więc uznać wyłącznie jako wariant dla bogatych. Dwie kolejne metody prowadzenia sporu, to już „twory” mojego autorstwa. Czytaj też:KNF ma propozycje dla frankowiczów. Prezes NBP Adam Glapiński: Wymagają skonkretyzowania Metoda nr 2. Technika Rambo John Rambo, ale ten z pierwszej części kultowego filmu, to mój ulubiony bohater antysystemowy. Uciekł przed oprawcami do lasu, bo tam miał nad wrogiem potężną przewagę. Wiedział, że nie ma żadnych szans na otwartym polu. I podobnie, jak ja - nie wierzył w sprawiedliwość. Na czym zatem polega walka „Techniką Rambo”? Pierwsze założenie: zaprzestań spłaty i czekaj na pozew. Graj z bankiem w kotka i myszkę jak najdłużej: składaj reklamacje na każde pismo od twojego oprawcy. Ale to nie wszystko: zabezpiecz mocno kredytowaną nieruchomość, a także wszystkie inne składniki majątku. Wykonaj także odpowiednie działania, aby chronić osiągane dochody przed ewentualną egzekucją. Co daje zatem frankowiczowi „Technika Rambo”? Bardzo dużo. W pierwszej kolejności - zabezpiecza kredytobiorcę przed przegraną w sądzie. Jeśli bowiem spór sądowy wygra bank, co prawda uzyska tytuł egzekucyjny przeciwko kredytobiorcy, ale taki wyrok może co najwyżej powiesić sobie na ścianie. Dłużnik jest dobrze „przygotowany” na nadejście komornika, znaczy jest „nieściągalny”. Znają Państwo te działania z poprzednich odcinków Poradnika. Czytaj też:Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Jesteś covidowym bankrutem? Tak możesz się bronić Jest jeszcze jedna korzyść zastosowania tej metody. Bank widząc w księdze wieczystej, że nieruchomość jest dobrze „schowana”, zwykle odpuszcza taki „case” i … pozywa innych kredytobiorców. Takich, którzy „po bożemu”, czekają na pozew nie czyniąc żadnych zmian i wpisów w księdze wieczystej kredytowanej nieruchomości. Czy to faktycznie tak działa? Oczywiście! Mam „w opiece” jeszcze sporo klientów, którzy podjęli spór opisaną metodą w 2016 roku i do tej pory nie zostali pozwani. Pomimo faktu, że toksycznego kredytu nie spłacają już od czterech lat! I na koniec jeszcze jedna, najbardziej wyrafinowana metoda frankowej walki. Metoda nr 3. Wojna dziesięcioletnia Tu działamy na zasadzie: pozwij bank i nie spłacaj kredytu. Ważne: pozywając bank, także zabezpieczamy się przed wygraną wroga. Robimy to dokładnie w ten sam sposób, jak miało to miejsce przy zastosowaniu „Techniki Rambo”. Oczywiście liczymy się z przegraną w pierwszym procesie (przypomnę: metodę tę opracowałem w 2016 roku, wtedy prawie zawsze frankowicze przegrywali w sądach). Co zatem zyskujemy? Pozywając bank, blokujemy kredytodawcy pozew wzajemny! Czytaj też:Oglądałem film „Banksterzy”: „Banków nie wystraszy, co najwyżej rozśmieszy” Mając na względzie niezwykłe ślamazarne tempo pracy sądów oraz dodając do tego elementy profesjonalnej obstrukcji procesowej (po polsku znaczy to świadome, fachowe wydłużanie czasu prowadzenia sporu w sądzie), można uznać, że nasz pozew zakończy się mniej więcej po 5 latach od powzięcia decyzji o zastosowaniu tej metody. Przy przegranej nic nie tracimy, bo jesteśmy dawno zabezpieczeni. Teraz dopiero bank może pozwać kredytobiorcę, a spór ten także można ciągnąć przez okres następnych 5 lat. Mamy więc 2 razy 5 lat, czyli w sumie 10 lat tzw. bezpłatnych obiadków. Konkretnie: przez 10 lat nie płacimy na poczet długu ani złotówki, a korzystamy sobie przez ten czas z kredytowanej nieruchomości. Tu dodatkowo namawiałem swoich klientów, którzy tę metodę wybrali, aby oszczędzali środki, które dzięki zaprzestaniu spłaty rat, nie zostały wpłacone do banku. Czytaj też:Unieważnienie kredytu frankowego bez żadnej rozprawy? To nie sen Czas na przykład „z życia wzięty”. Moje klientki, które w swoim kredycie miały raty ustawione na 2500 CHF (czyli obecnie ponad 10 tys. zł miesięcznie), przez cztery lata już uzbierały z tych oszczędności ponad pół miliona złotych. Ponieważ ich dom jest wart coś około 800 tys. zł, za 3 lata, z tak pozyskanych „zaskórniaków” będą mogły wykupić dom z banku z absolutnie czystą hipoteką! Przy czym, wejście w spór, w tym wypadku, było działaniem niemal koniecznym, bowiem wedle kredytodawcy dług w 2016 roku przekroczył kwotę 2 mln zł! Jak pokazuje moja praktyka, w tego typu sytuacjach banki niemal bezproblemowo zwalniają hipotekę nieruchomości od długu, jeśli się wpłaci kwotę zbliżoną do wartości rynkowej tejże nieruchomości – to także element wiedzy i działań w zakresie antywindykacji. Z całym szacunkiem dla kancelarii, specjalizujących się w sporach frankowych, których obecnie pewnie jest już grubo ponad setka: nigdzie w waszych materiałach nie znalazłem podobnych analiz. A te, moim skromnym zdaniem, wydają się mieć znaczenie priorytetowe dla potencjalnych klientów. Chodzi bowiem tutaj zarówno o dobór optymalnej strategii prowadzenia sporu (w zależności od sytuacji frankowicza), ale także o zabezpieczenie tegoż przed przegraną. Bo te wciąż się zdarzają, nawet i w tym roku. Przegrałeś proces? Oto co podpowie ci prawnik Aby nie być gołosłownym, pozwolę sobie zacytować fragment opracowania z maja 2019 roku, które wciąż mocno jest promowane w sieci jako Poradnik Frankowicza. Autorkami tego opracowania są trzy „wzięte” prawniczki. Oto stosowny cytat, który mnie dość mocno zbulwersował: „Należy podkreślić, że nawet w sytuacji przegranego procesu, nie musi to oznaczać konieczności spłacania długów do końca życia. Nawet wtedy jest nadzieja! W naszej ocenie, po ewentualnych przegranych sprawach sądowych, frankowicze mogą zgłosić wniosek o ogłoszenie upadłości konsumenckiej” Cóż mogę dodać do tej, niby optymistycznej wypowiedzi? Widać, że autorki tegoż opracowania mało interesują się losem swoich klientów. Rozumiem, że prawnikom nie wypada zachęcać do rozwiązań, które ja opisuję w swoich licznych publikacjach. Ale można by, choć jednym zdaniem wspomnieć, że wszak przed przegraną w sądzie można się także, odpowiednio zabezpieczyć. Czytaj też:ZBP: Sytuacja finansowa Polaków się pogorszyła. Zakupy świąteczne w tym roku będą uboższe Operacja się udała, ale pacjent zszedł Jest jeszcze jedna, bardzo istotna różnica w podejściu do sprawy frankowiczów, gdy porównujemy pomoc od „systemowego prawnika”, oraz działanie speca od antywindykacji. Prawnik to zwykle osoba, która ma klapki na oczach i wpatruje się wyłącznie w zapisy umowy. Prowadząc sprawę frankowicza, nie widzi żadnych innych rozwiązań, poza szukaniem sprawiedliwości w sądzie - to już wiemy. Ale takowy prawnik najczęściej nie pyta swojego klienta o inne, niezwykle ważne kwestie, których na pewno nie zaniedba antywindykator. Co mam na myśli? Pełny obraz sytuacji frankowicza i jego rodziny. Oto co dla mnie jest priorytetem, w sytuacji kiedy wybieram dla mojego klienta optymalny sposób działania: Stosunek wartości kredytowanej nieruchomości do wysokości długu, liczonego „po bankowemu” Sytuacja finansowa frankowicza i jego najbliższej rodziny Inne zobowiązania, oraz czy te są obsługiwane Inne składniki majątku kredytobiorcy Odporność na stres (wychodzi to przy konsultacjach) Oczywiste jest, że jeśli frankowicz ma bardzo mało stabilną sytuację finansową, tj. zarabia niewiele, to na pewno nie może podjąć sporu metodą opisaną jako „Styl klasyczny”. Jeśli z kolei kredytobiorca przez pewien czas próbował „ratować” dług frankowy, poprzez zaciąganie innych zobowiązań (częsty przypadek) i wpakował się w pętlę kredytową, to jest oczywiste, że wygrana w sporze frankowym nic nie da: dobiorą się doń inni wierzyciele i zlicytują biedaka. Chyba, że i przed tym zabezpieczymy klienta. Bo przecież na tym polega fachowa antywindykacja: chronimy dłużnika przed wszystkimi wrogami, a nie tylko przed jednym, wybranym. Nie ma nieważnych długów – to jedno z podstawowych haseł w dziedzinie antywindykacji. A co ma do tego badanie odporności na stres potencjalnego klienta, który wpakował się w kredyt frankowy. Otóż w okresie 2016 – 2018 części klientom - tym z grupy najbardziej strachliwych - którzy do mnie w tym czasie trafili po prostu … odradziłem wejście w spór z bankiem. Metoda „klasyczna” była wtedy bardzo ryzykowna oraz zbyt droga dla tychże, a wielki strach przed zaprzestaniem spłaty kredytu mógł im uniemożliwić normalne funkcjonowanie. Teraz sytuacja się zmieniła niemal o 180 stopni, pozwanie banku daje blisko 90 proc. szans na wygraną frankowicza. Czytaj też:Podwyżki opłat w dużym banku. Jaka jest ich skala? O czym będę pisał w następnym odcinku Poradnika? Otóż, za dwa tygodnie, kiedy ukaże się kolejna publikacja z tego cyklu, wypada okres świąteczny. Stąd też nietypowa koncepcja planowanej części, która ukaże się pod takim oto tytułem: O antywindykacji na wesołoKrzysztof OPPENHEIM: ekspert finansowy, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się w antywindykacji, pomocy frankowiczom oraz zadłużonym przedsiębiorcom, a także w upadłości konsumenckiej. Wiceprzewodniczący Zespołu Roboczego ds. Upadłości i restrukturyzacji, działającego w ramach Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika „Dłużnik też Człowiek”. Kancelarię antywindykacyjną prowadzi od lipca 2016 r.
W poniższym artykule przedstawimy jak dzięki naszej pomocy Pani Anna uzyskała finansowy spokój, a sprawa o kredyt frankowy zaciągnięty kiedyś w PKO BP skończyła się pozytywnie. Wyjaśnimy także na co zwrócić uwagę powierzając sprawę frankową kancelarii prawnej, aby zwyczajnie nie przepłacić (szczególnie gdy kancelaria formułuje roszczenie wg zasady dwóch kondykcji). Zapraszamy do przeczytania całego materiału. Na pewno warto wiedzieć więcej! Spis treściAktualna sytuacja prawna denominowany we franku szwajcarskim i hipoteka. Miało być wszystko w porządku…Spłacam kredyt we franku, a rata nadal rośnie. Jak to możliwe?Składamy pozew frankowy do sądu i wchodzimy w spór z PKO BP dwóch kondykcji w wyrokach frankowych. O co tutaj chodzi?Kredyt we franku? W Kancelarii EUROLEGE mamy proste zasady!Gdzie zgłosić się po darmową analizę sprawy?Aktualna sytuacja prawna względu na szczególne zainteresowanie mediów rynek tzw. „kredytów frankowych” rozgrzany jest niemal do czerwoności. Nieustannie jesteśmy bombardowani informacjami dotyczącymi korzystanych rozstrzygnięć dla kredytobiorców. W szczególności jeśli chodzi o TSUE, orzeczenia sądów krajowych jak również opinie organów administracji państwowej w tych sprawach. I rzeczywiście jest o czym pisać, a także w rzeczywistości o co walczyć. Banki co prawda nie składają broni, ale ich moce obronne spadają, a argumenty stają się z każdym miesiącem naszej Kancelarii EUROLEGE, gdzie zajmujemy się także pozwami frankowymi widzimy zwiększony potencjał dla Klientów w zakresie ugód ze strony banków. Ze względu na przyjęty przez nas unikalny model współpracy z Klientami dobieramy takie rozwiązania procesowe, które są oszczędne czasowo dla powoda – Klienta, a dodatkowo korzystne pod kątem rozliczeń kredytobiorcy z denominowany we franku szwajcarskim i hipoteka. Miało być wszystko w porządku…Tak jak większość kredytobiorców frankowych tak i Pani Anna zaciągnęła z mężem kredyt denominowany we franku szwajcarskim (CHF). Co to oznacza? Dokładnie tyle, że kwota kredytu określona została w walucie obcej, a przy wypłacie przeliczano ją na złotówki. A więc w rzeczywistości Pani Anna zaciągnęła kredyt złotówkowy, ale przeliczany kursem franka szwajcarskiego. Zgodnie z postanowienia umowy kredytu zaciągniętego w lipcu 2005 roku opiewał on na kwotę franków szwajcarskich (CHF). Wedle aktualnego kursu franka szwajcarskiego ustalono, że kwota do spłaty po przeliczeniu wyniesie zł. Okres kredytowania wyniósł 25 z bankiem już na samym początku okazała się dla Pani Anny dosyć ciężkim przeżyciem. Dlaczego? Bowiem wypłacono mniej środków w złotówkach aniżeli się umawiano. Jak to możliwe? Oczywiście na skutek wzrostu kursu franka szwajcarskiego po podpisaniu umowy. Skutkiem tego było ponowne przeliczenie środków do wypłaty. W tym przypadku na niekorzyść dla naszej kredyt we franku, a rata nadal rośnie. Jak to możliwe?Początkowo wszystko wyglądało w porządku. Raty były w miarę stabilne, a Pani Anna bez problemu regulowała zobowiązanie, które w dobrej wierze zaciągnęła. W końcu Pani Anna traktowała pracownika banku jako powiernika finansowego i doradcę, który miał działać w jej dotycząca instrumentu finansowego jakim posługiwał się bank udzielając kredytu frankowego bardzo szybko stała się dla naszej Klientki jasna i czytelna. Pani Anna już po kilkunastu miesiącach musiała spłacać wyższe raty niż wynikałoby to z umowy kredytowej. Oczywiście wydawało się na obecnym etapie, iż jest to jedynie etap przejściowy, a kurs franka szwajcarskiego powróci do normalnych kolejne miesiące, a za nimi lata. Po upływie 5 lat od dnia zawarcia umowy Pani Anna zaczęła podejrzewać, że coś jest nie tak. Okazało się, że raty kredytu wzrosły o 50% od wartości bazowej! Tak miało nie być, zapewnienia były zupełnie inne. I jak to zwykle w życiu bywa, teoria swoje, a rzeczywistość brutalnie zrewidowała wyobrażenia naszej tym etapie było już jasne dla Pani Anny, że kredyt jaki wzięła w 2005 roku okazał się długoterminowym zakładem z bankiem o kurs franka szwajcarskiego. Założenie tego typu zakładu jest proste. Jeśli kurs franka szwajcarskiego spada klient potencjalnie zyskuje. Jednak, gdy kurs waluty obcej rośnie, to klient banku niestety było zatem innego rozwiązania i wyjścia jak wytoczyć Bankowi PKO BP pozew o unieważnienie umowy kredytu frankowego. Jak za chwilę opiszemy, że takie działanie było jak najbardziej uzasadnione i pozew frankowy do sądu i wchodzimy w spór z PKO BP Pani Anna zgłosiła się do nas o pomoc oczywiście natychmiast jej zgłoszenie zostało przyjęte. Następnie jeden z naszych konsultantów zadzwonił do Pani Anny, aby ustalić podstawowe problemy i wskazać jakie dokumenty należy zgromadzić do szczegółowej analizy niedługim czasie od kontaktu Pani Anna wysłała do nas pełną dokumentację dotyczącą kredytu frankowego jaki zaciągnęła kilkanaście lat temu. Współpracujący z nami prawnicy szybko przeanalizowali wszystko co zostało im przesłane i poinformowali Panią Annę, że jak najbardziej istnieją podstawy do złożenia pozwu o ustalenie nieważności umowy frankowej zawartej uprzednio z PKO BP współpracy bardzo szybko zostały uzgodnione, a już następnego dnia Pani Anna mogła wysłać do nas podpisaną umowę i oświadczenia umożliwiające nam działanie w jej imieniu. Wobec tego, że postawiliśmy sobie za cel łatwość kontaktu, zdalność oraz szybkość działania każda czynność począwszy od wstępnego kontaktu, aż po zawarcie umowy była bardzo sprawna i następowała bez żadnych przeszkód. Oczywiście Pani Anna nawiązywała również kontakt z innymi Kancelariami. Jednak proponowane przez nas warunki współpracy przy kredytach frankowych okazały się wchodząc w szczegóły techniczne tego jak skonstruowany został pozew frankowy i zostawiając nudne rozprawki teoretyczne o „kuchni pisania pozwów frankowych” skupimy się na tym co ostatecznie uznał sąd. Okazało się – z resztą bardzo słusznie i zgodnie z naszą linią – umowa kredytu w zawartym kształcie była nieważna! Dlaczego? Ponieważ dawała bankowi samodzielne prawo do kształtowania wysokości zobowiązania przez cały okres kredytowania. Co prawda bank miał inne zdanie, ale ostatecznie jego linia obrona nie została przez sąd rozpatrujący sprawę stanowczo nie zgodził się z twierdzeniami banku co do faktu zbliżonych kursów walutowych jakie stosował do kursu NBP. Przyjęto wobec tego, że już samo pozostawienie w rękach banku prawa do wyliczania kursu stanowi wystarczającą podstawę do uznania, że umowa jest nieważna. Bez znaczenia pozostaje tutaj już chociażby fakt w jaki sposób bank to prawo dwóch kondykcji w wyrokach frankowych. O co tutaj chodzi?W aktualnym stanie prawnym uznaje się, że prawidłowe rozstrzygnięcie sądu powinno opierać się na unieważnieniu umowy. Następnie w ten sposób powstają dwa zupełnie niezależne roszczenia, co jest właśnie realizacją zasady dwóch kondykcji. Z jednej strony mamy roszczenie banku o zwrot wypłaconych środków, a z drugiej Klienta banku o zwrot tego co zapłacił. Rozwiązanie takie jakkolwiek korzystne dla kredytobiorców niesie ze sobą też pewne ryzyka gospodarcze, które poruszymy do sprawy Pani Anny ustaliliśmy, że wobec braku spłaty przez Klienta całości kapitału bazowego kredytu nie będziemy żądali zwrotu środków. Dzięki temu spór sądowy, który trwać mógł latami zakończony został w zaledwie 1,5 roku! Wszystko dzięki temu, że bank był skłonny uznać wprost nasze roszczenia, ale tylko w warunkach, w których zastosujemy zasadę potrącenia wzajemnych należności. Nie stanowiło to dla nas żadnego problemu, a Pani Anna dzięki temu mogła szybciej załatwić nerwowy spór z bankiem i zacząć żyć bez konieczności myślenia o tym co wygląda to wszystko w praktyce? Po uprawomocnieniu się wyroku Klient nie wzywa banku do wypłaty środków, ale składa oświadczenie o potrąceniu. Sprawę w ten sposób zamyka się szybko i właściwie kończy wszystko jednym pismem. Dlaczego takie rozwiązanie nie każdej firmie frankowej będzie pasowało opisujemy we franku? W Kancelarii EUROLEGE mamy proste zasady!W Kancelarii EUROLEGE stawiamy przede wszystkim na przejrzystość i transparentność. Nie ustalamy żadnych prowizji, ani innych dodatkowych opłat z tytułu pomocy. Aktualnie koszt sprawy frankowej wynosi zł + koszty dojazdu na sprawę. Nie ma żadnych innych, ukrytych opłat dla widzimy potrzeby ustalania wynagrodzenia prowizyjnego. Dlaczego? Otóż działanie takie mogłoby nasuwać podejrzenia o to, że Kancelaria mogłaby działać na szkodę Klienta. Jak to możliwe? Cały proces jest bardzo prosty. Jeśli kancelaria frankowa ustala prowizję, to wówczas będzie jej zależało na tym, aby unieważnić umowę kredytu, a następnie szybko odzyskać pieniądze od banku i zainkasować sowitą prowizję, która sięga nawet kilkunastu procent!Niestety, ale Klient często nie jest świadomy tego, że równowartość środków otrzymanych od banku będzie musiał zwrócić. I zamiast dokonać potrącenia doradcy proponują pobranie pieniędzy od banku, aby następnie pobrać swoją prowizję. Wówczas Klient musząc oddać pieniądze do banku będzie stratny niemal dokładnie o prowizję, jaką zapłacił kancelarii frankowej. W naszym przekonaniu nie jest to działanie zgodne z duchem pomocy osobom zadłużonym. Skoro zobowiązujemy się do pomocy to nie możemy jednocześnie działać w warunkach, w jakich wiemy, że Klient wyjdzie „in minus” w stosunku do banku. Takie praktyki są u nas nieakceptowalne i ich nie stosujemy. Takie mamy naszej ocenie rozsądnym jest dokonywanie szybkich potrąceń wzajemnych roszczeń. Wiele lat doświadczeń w branży oddłużeniowej ukształtowało nasze spojrzenie na świat ludzi zadłużonych z innej perspektywy. Mamy na swoim koncie już ponad 6500 wygranych spraw przeciwko bankom, chwilówkom i firmom windykacyjnym. Anulowaliśmy zadłużenia na łączną kwotę ok zł (osiemdziesiąt milionów złotych). Wiemy jak wygląda walka jednostki z wielkimi finansowymi zgłosić się po darmową analizę sprawy?Masz kredyt w walucie obcej, np. we franku szwajcarskim? Zgłoś się już dzisiaj i uzyskaj DARMOWĄ ANALIZĘ SPRAWY! Możesz do nas zadzwonić, napisać albo poprosić o kontakt wysyłając zgłoszenie przez formularz zgłoszeniowy na naszej stronie 530 333 130Mail: kontakt@ kontaktowy:
co decyduje o wygranej w Sądzie W mediach społecznościowych panuje błędny przekaz tworzony przez pseudokancelarie frankowe, że każda umowa frankowa jest nieważna a proces frankowy to formalność. Frankowicze często podczas spotkań mówią nam, iż nie trzeba mieć wielkiego doświadczenia aby pozbyć się kredytu w kilkanaście miesięcy. Wystarczy tysiąc złotych (a czasem nawet mniej) a kancelaria XXXX spółka z która jest liderem w rankingu kancelarii frankowych wszystko za nas załatwi. Nic bardziej mylnego. Dziś opowiemy o tym kiedy frankowicz wygrywa proces, co może zdecydować o przegranej i jak to jest faktycznie z tymi kancelariami frankowymi. Jak rozpoznać czy kancelaria faktycznie posiada doświadczenie w sprawach frankowych? co decyduje o wygranej w Sądzie Kredyty indeksowane i denominowane do CHF Już na wstępnie, należy zaznaczyć, iż faktycznie większość umów powiązanych z CHF z lat 2003 do 2009 jest wadliwa. Wadliwość umów frankowych wbrew obiegowej opinii nie polega jednak na tym, iż CHF w momencie brania kredytu kosztował 2 złote a obecnie ponad 4. Umowy frankowe zawierały tzw. klazule abuzywne, które pozwalały bankom na dowolne kształtowanie kursu CHF. Co więcej, banki nie informowały frankowiczów o tym, iż w wyniku wzrost CHF, wzrośnie nie tylko rata kredytu ale przede wszystkim saldo zadłużenia. Dodatkowo często brak jest tożsamości pomiędzy kwotą wpisaną w umowie, kwotą wnioskowaną a kwotą wypłaconą. To główne problemy w procesach frankowych. Wszystko to sprawia, iż obecnie ponad 90 procent spraw wygrywają frankowicze. Sprawdź >> KALKULATOR FRANKOWY co decyduje o wygranej w Sądzie Frankowicze wygrywają Frankowicze wygrywają w większości przypadków, gdy kredy był brany na cele mieszkaniowe, nie było prowadzonej działalności gospodarczej a umowa zawiera typowe zapisy dotyczące ustalania kursu CHF wg. tzw. Tabel Kursowych banków. Przed złożeniem pozwu do Sądu należy mieć pewność, że umowa jest faktycznie wadliwa. co decyduje o wygranej w Sądzie Frankowicze przegrywają Frankowicze, którzy przegrywają proces to najczęściej osoby, które prowadziły działalność gospodarczą, wynajmowały nieruchomość. Zdarza się również, iż umowy były indywidualnie negocjowane. Wtedy nie można mówić o abuzywności. Również w sytuacji, gdy frankowicz zna kurs uruchomienia kredytu, lub spłaca kredyt w CHF raczej nie ma większych szans na wygraną. Część sędziów uważa także, że umowy banku Ge Money, Deutche, BNP Paribas (Fortis) nie są wadliwe. Dlaczego? W ostatnim roku kilkanaście osób przegrało z Ge Money (obecnym BPH) z uwagi na fakt, iż w § 17 umowy określa w jaki sposób ustalane są kursy CHF- a więc średni kurs NBP + marża. Po wyroku TSUE ws. węgierskiej, część sędziów doszła do przekonania, iż z umowy można usunąć marżę i w ten sposób uratować umowę. SKutkowało to przegraną frankowiczów. Osobiscie nie zgadzam się z takim poglądem. Wadliwość umów frankowych to nie tylko klauzule abuzywne ale przede wszystkim brak spełnienia obowiązku informacyjnego. Frankowicze przegrywają częściej z Deutche Bank oraz BNP Paribas (Fortis) z uwagi na fakt, iż umowy te umożliwiały teoretycznie wypłatę i spłatę w CHF. O przegranej może zadecydować również doświadczenie oraz wykształcenie frankowicza w momencie wzięcia kredytu. Sprawdź >> ANALIZA KREDYTU co decyduje o wygranej w Sądzie Kancelarie frankowe W internecie, jak grzyby po deszczu, po słynnym wyroku ws. Państwa Dziubak powstały tzw. kancelarie frankowe. Wcześniej nie prowadziły żadnej sprawy ale przecież teraz wszystko jest takie proste… Jakie zdziwie ogarnia frankowiczów, gdy okazuje się, że proces wcale nie trwa kilka miesięcy a kilka lat i na końcu zamiast wygranej, sąd oddala powództwo. W tym momencie frankowicz dowiaduje się też, że do zapłacenia pełnomocnikowi banku ma kilkanaście tysięcy złotych. Specjalnie opisuję tę sytuację albowiem niemal codziennie słyszę od potencjalnych klientów,” że w tej kancelarii z internetu w ogóle nie mogli o tym, że można przegrać ani też że trzeba płacić pełnomocnikowi banku”. Dlaczego Pan pobiera opłaty za prowadzenie sprawy? Przecież wynagrodzenie jest należne tylko jak się wygra… To straszne a zarazem przykre. My, adwokaci i radcowie prawni (których edukacja prawna trwa co najmniej 9 lat) zobowiązani jesteśmy do tego aby podawać wszystkie koszty prowadzenia sprawy. Mówimy jakie są szanse. Nigdy nie zapewniamy o wygranej. Mówimy o tym jakie są ryzyka. I dlatego często odradzamy proces. Jako kancelaria przeprowadziliśmy już blisko 500 spraw frankowych, wiemy jakie są problemy i jak orzekają poszczególni sędziowie. O doświadczeniu kancelarii decydują wyroki jakie ta uzyskuje. Często kancelaria specjalizuje się tylko w danym rodzaju umów. My zajmujemy się przede wszystkim sprawami banku MIllenium, Getin, Raiffeisen, PKO, Santander. Sprawy frankowe dotyczą najważniejszej sfery naszego życia- domu, rodziny. To często setki godzin analiz, pisania pism, chodzenia do sądu, mediacji. Tak jak każdy inny zawód adwokat czy radca ma prawo do tego aby za swoją pracę uzyskać wynagrodzenie. Dlatego denerwuje nas, gdy podmioty, które tworzą własne rankingi kancelarii frankowych (które nie mają nic wspólnego z prawdą- zdarza się, że firmy te zajmują się też np. fotowoltaiką i przesyłkami pocztowymi) namawiają ludzi na założenie sprawy za symboliczną złotówkę. Gdy pojawia się problem podmioty znikają a frankowicz zostaje sam z kosztami procesu. Pamiętajmy- jeżeli boli nas ząb- idziemy do dentysty a nie do mechanika samochodowego. Tak samo jest w prawie. Sprawy frankowe to jedne z najbardziej złożonych procesów i warto takie sprawy powierzać adwokatom i radcom prawnym.
poradnik frankowicza czyli jak wygrać z bankiem